Saint-May nie zawiodło…

Kolejna wizyta w Saint-May i kolejne niezwykłe doświadczenie. To miejsce wciąż zachwyca — tu sępy naprawdę są na wyciągnięcie ręki, a każdy krok prowadzi do nowych spotkań z majestatycznymi ptakami szybującymi nad doliną. Tym razem oprócz sępów udało mi się sfotografować także gadożera, który pojawił się niespodziewanie, dodając tej wyprawie jeszcze więcej magii.

Saint-May znów udowodniło, że jest jednym z najbardziej fascynujących zakątków do obserwacji ptaków drapieżnych. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tego wyjątkowego dnia — warto zobaczyć tę dziką potęgę z bliska.

Zatoka Elbląska – kwiczoły i błotniak zbożowy w naturalnej ciszy

Pewnego dnia w Rezerwacie Przyrody Zatoka Elbląska światło postanowiło być oszczędne. Nie rozpieszczało ani fotografa, ani matrycy. Zdjęcia wydają się przez to nieco niedopowiedziane, jakby brakowało im ostatniego akcentu.

Udało się jednak spotkać kwiczoły – czujne, ruchliwe, zanurzone w swoim świecie – oraz błotniaka zbożowego, cichy cień sunący nisko nad trzcinami. To nie było polowanie na idealne kadry. Bardziej na chwilę obecności.

Bo w fotografii przyrodniczej nie zawsze chodzi o światło, ostrość czy perfekcję. Czasem ważniejsze jest wyjście z domu, oderwanie się od codzienności i pozwolenie, by natura na nowo nauczyła nas oddychać. A te zdjęcia są właśnie zapisem takiego oddechu.

Nad wodą wśród ptaków – rzeka Nogat i Kanał Elbląski.

Ptaki krążące nad rzeką Nogat i wzdłuż Kanału Elbląskiego przypominają, jak wiele życia toczy się tuż obok nas — cicho, rytmicznie, bez pośpiechu. Każdy lot to chwila skupienia, każdy przysiad nad wodą to moment uważności.
Cały czas się uczę tego wszystkiego: cierpliwości, światła, obserwowania bez ingerencji. I cieszę się, że ta droga daje mi tak wiele radości.
Te zdjęcia są zaproszeniem, by zwolnić, wsłuchać się w naturę i odnaleźć własne chwile wytchnienia nad wodą.

Luty nad ujściem Wisły nie wybacza.

Było zimno, przenikliwie i surowo. Do tego padający śnieg, wiatr od wody i bardzo słaba widoczność. Warunki dalekie od idealnych — takich, które często zniechęcają, zanim jeszcze padnie pierwszy kadr.
Ale czy to przeszkodziło? Oczywiście, że nie. W fotografii przyrodniczej czasem trzeba walczyć do końca — z pogodą, z własnymi słabościami i z myślą, że „dziś się nie uda”.
I właśnie wtedy natura potrafi się odwdzięczyć. Dzięki tej wytrwałości mogłem wykonać swoje pierwsze zdjęcia gągołów, bielaczka i nurogęsi. Chwile krótkie, ulotne, ale warte każdego zmarzniętego palca.
Zapraszam do oglądania tych kadrów. A jeśli któryś z nich zatrzyma Cię na moment — zostaw komentarz. To zawsze dodaje sił do kolejnych wypraw.

Poranne perkozy.

Dzisiejsze spotkanie nad jeziorem było jak wejście w inny świat — cichy, spokojny, pełen delikatnych ruchów natury. Perkozy, jak zawsze, zachwyciły swoją elegancją. Ich smukłe sylwetki, spokojne ślizganie się po tafli wody i nagłe nurkowania tworzyły mały spektakl, który można oglądać bez końca.

To niezwykłe ptaki: zwinne, wytrwałe, mistrzowie w zanurzaniu się w głąb jeziora w poszukiwaniu pokarmu. Czasami znikały na tyle długo, że zdawało się, jakby jezioro całkowicie je pochłonęło — tylko po to, by nagle wynurzyć się kilka metrów dalej, z kroplami wody błyszczącymi w świetle.

Fotografowanie ich to lekcja cierpliwości i uważności. Trzeba wyczuć rytm, poczekać na odpowiedni moment, na odbicie światła, na ułożenie skrzydeł czy spojrzenie. Nad jeziorem czas płynie inaczej — wolniej, łagodniej, tak jakby Jezus zapraszał, by na chwilę zatrzymać się i zachwycić tym, co stworzył.

To nie tylko zdjęcia. To zapis poranka, który uczy, że piękno kryje się tam, gdzie potrafimy je dostrzec.